Bezpośrednim, choć również ostatecznym, wrażeniem jakie
budzi w nas Liturgia tego okresu jest radość, pogoda ducha, bo
spotkanie z Jezusem zawsze wywołuje odczucie, że postępując za
nim doświadcza się nieporównywalnej z niczym pełni życia. Oto
racja, która skłania człowieka do pójścia za nim. Radość tego
odkrycia może współistnieć z trudnościami, z ciężarem codziennej
realizacji.
Pierwszą pokusą jest pokusa porzucenia tej "jedności" i
"syntetyczności" (spoistości) doświadczenia, by pójść za jednym
czy drugim strzępem rozumu. Największą przeszkodą jest
roztargnienie, oderwanie od siebie.
Jak rodzi się ta radość? Rodzi się jedynie wtedy, gdy
akceptujemy ów fakt, gdy nie czynimy go przedmiotem naszych
manipulacji. Pokój płynie jedynie z autorytetu, którym jest
proponowany nam Fakt. To znaczy oferowana nam propozycja ocalenia
siebie.
Warunkiem, żeby fakt stał się autorytetem, a nie powodem
zniechęcenia albo skrupułów, lamentu albo narzekania, jest
prostota. Ona decyduje o naszej naturalności. Cała reszta jest
owocem sztuczności, gry słów i kłamstw. Chodzi o przylgnięcie do
propozycji jedynie dlatego, że jej potrzebujemy.
Czeka się nie ze względu na coś odległego (l`al di là - coś
poza rzeczywistością). Ale ze względu na coś teraźniejszego (co
obchodzi nas teraz). Nawet zło może stać się bodźcem do
oczekiwania na Kogoś Innego: na Zbawiciela. Największym błędem
jest odgrodzenie Boga od naszej niepewności, od naszych grzechów.
To oczekiwanie daje ową pewność i solidność, które stanowią
fundament projektów, nie będących pretensjonalną ucieczką i
iluzorycznym marzeniem.
Jak można w każdym fakcie dostrzec oczekiwanie na Niego?
"Bóg to sprawia i cudem to jest w naszych oczach". Jest cudem
daru Ducha Świętego, akceptowanym jedynie przez człowieka
prostego.
W istocie, prostota w obliczu daru Ducha staje się
wiernością wobec niego aż do końca. Musimy postępować za nim
nawet wtedy, kiedy nic nam nie mówi, bo jest dzieckiem. Boże
Narodzenie jest jedynie obietnicą. Jeśli pójdziemy za,
zrozumiemy, i przyjdzie Duch (który zstąpił na uczniów, kiedy
Jego już nie było).
Aby "respektować" ten dar musimy dzielić się nim z tym, kto
jest w stanie go pojąć. A ponieważ nie wiemy kto to taki, musimy
dzielić się nim ze wszystkimi, i nie dziwić się, że większość go
nie rozumie (Jezus w najlepszym okresie miał 72 uczniów).
Jedyną różnicą pomiędzy trudem, który towarzyszy każdemu
naszemu działaniu w ciągu dnia (o ile jest ono świadectwem, jeśli
nie, to jest zdradą), a trudem innych ludzi będzie radość (a nie
rezultaty). "Bóg da poznać wszystkim swoją chwałę poprzez radość
waszych serc".
tłum. ks. Joachim Waloszek
|