JAKĄ WARTOŚĆ MA DZISIAJ
NASZA CHRZEŚCIJAŃSKA EGZYSTENCJA?
Parola tra noi. Litterae Communionis, lipiec/sierpień 1993, I-VIII
Notatki ze spotkania kończącego rok pracy dla dorosłych, Mediolan 22 maja 1993

Powinniśmy uklęknąć. Nasze serce powinno rzeczywiście klęczeć kiedy rozmawia z Bogiem, a my tak jak tu jesteśmy, w tym otoczeniu, wszyscy razem, jesteśmy tu właśnie po to, aby rozmawiać z Bogiem, zachowując jasną świadomość własnego ubóstwa, własnych potrzeb, świadomość, że jesteśmy ludźmi potrzebującymi. Kto nie ma potrzeb nie przychodzi tutaj.

"Wzmocnij ducha w naszych słabych ciałach": uczyń mocnym pragnienie prawdy, sensu życia a zatem i użyteczności /utilità/ życia. Spraw, abyśmy byli użyteczni w życiu pomimo całej naszej instynktowności, wskutek której gotowiśmy toczyć się w dół jak kamienie po równi pochyłej. Tymczasem zamiast bezwładnie toczącymi się kamieniami, winniśmy być skałami, które stanowią budulec mieszkania (przybytku) Boga z ludźmi, tzn. domu człowieka. Prawdziwym domem człowieka jest ten, w którym mieszka ojciec i matka, ci, z których zrodziła się jego egzystencja; wszystko stąd się narodziło. To z ojca i matki wszystko w nim się zrodziło, a ich oczy i ręce, i serca pomagają mu wkroczyć na drogę, która w pewnym momencie będzie wyłącznie jego drogą, drogą, za którą będzie odpowiedzialny. Ja i Bóg: jedynie z tej dwubiegunowości może wyzwolić się aktywna iskra, niosąca ludzkości ciepło i światło. Wezwijmy Ducha Świętego, ważąc sercem słowa.

Przyjdź Duchu Święty.

Veni Sancte Spiritus. Veni per Mariam.

Za każdym razem, gdy pomyślimy jak owa 15-letnia dziewczyna mogła powiedzieć (a jest to fakt historyczny, odnotowany już dwa tysiące lat temu) - jak nam przypomina Alessandro Manzoni w jednym ze swoich wierszy poświęconych Madonnie - "Wszystkie pokolenia zwać mnie będą błogosławioną" (por. Łk 1, 48), doznajemy wzruszenia.

Pomyślcie z jakim spojrzeniem musiała budzić się rano i patrzeć na swoje mieszkanie, na swojego synka, którego miała przed sobą, na sąsiadów i na nazaretańskie pagórki, na niebo i na wszystko to, czego nie widziała! Dla ludzi, to czego nie widać, jakby nie istnieje. Ale skąd się bierze to, co jest? Pomyślmy o świadomości jaką miała Maryja i prośmy ją, żeby poszerzyła naszą świadomość. "Veni Sancte Spiritus. Veni per Mariam": przez ciało i kości tej kobiety.

Giancarlo Cesana: W zamieszaniu i powadze chwili obecnej, które dotyczą nie tylko Włoch (pomyślmy o licznych wojnach toczących się na świecie), chwili, która jest niebezpieczna dla człowieka, człowieka pojętego jako jednostka bądź kolektyw, postawmy sobie pytanie, pytanie fundamentalne, na które wszyscy winniśmy dać odpowiedź: "Jaką wartość ma egzystencja nas chrześcijan, nas, którzy jesteśmy ustawicznie wzywani, aby podać racje tego, co przeżywamy, którzy zbieramy się razem, by z trudem, na tyle na ile nas stać, osądzić wszystko to, co się wydarza?" Często nie znajdujemy odpowiedzi, choć chodzimy do kościoła. Jak mówił pogański filozof Saturnino: "Stoimy jakby wobec rytów, które istnieją od zawsze, a nigdy się nie urzeczywistniają", tzn. wobec rytów, które nie prowokują do zmiany życia. Naszej wiary jednak nie można sprowadzić jedynie do pobożnego wspomnienia, do czegoś, co wydarzyło się kiedyś, i czego teraz już nie ma: wiara musi zasadzać się na czymś, co przemienia teraźniejszość, na czymś, co jest zdolne przekształcić nasze życie. Jesteśmy tu dzisiaj po to, aby odnaleźć na powrót owo coś, albo lepiej Kogoś. Winniśmy czuć w nas i między nami przywołanie apostoła Jakuba: "Wiedzcie, bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Gniew bowiem męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej. Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste, oraz cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo". (Jk 1, 19-25)

Do tego zostaliśmy zaproszeni. Istnieje jednak nieprzyjaciel ludu, tzn. nieprzyjaciel nas, od początku aż do skończenia świata, od Adama aż do Antychrysta: Szatan, albo inaczej kłamstwo i niezgoda (właśnie)! Posłuchajmy raz jeszcze św. Jakuba: "Gdzie bowiem zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. (...) Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz. Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem?" (Jk 3, 16; 4, 1-4).

Niezgoda, niezgoda w rodzinach, we wspólnocie i w społeczeństwie. Owa niezgoda, która swoją kulminację kulturalną osiąga w mechanicznym podziale na uczciwych (porządnych) i nieuczciwych (nieporządnych), jak to ma dzisiaj miejsce.

wydrukuj   wyślij link