Luigi Giussani
Jak promień słońca pośród ciemnego kłębowiska chmur
Komentarze do V i VI symfonii L. v. Beethovena
zamieszczone w książeczce dołączonej do CD z serii "Spirito Gentil"

V Symfonia Beethovena jest utworem muzycznym, który już od pierwszych lat naszego doświadczenia wychowawczego pomagał nam myśleć.

W sensie chronologicznym to właśnie dzieło Beethovena proponowałem moim pierwszym uczniom, pierwszym dziesięciu, piętnastu, którzy spotykali się ze mną. A robiłem to, aby wzbudzić w nich ten wymiar ideału i ryzyka życia, bez którego pozostaje się bezczynnym, takim jak inni, ten wymiar, bez którego człowiek się nudzi, jak wszyscy inni: nie bez powodu nazywa się ją "symfonią losu". Słuchaliśmy przede wszystkim pierwszej części Symfonii, tej z "losem pukającym do bramy". Początek to wtargnięcie wydarzenia. Cały dramat orkiestry rozwija się począwszy od wydarzenia owych czterech początkowych nut, które nieustannie powracają. W nich dochodzi do głosu ów los, który przemierza życiowe doświadczenie zabłąkania, klęski albo smutku i który ukazuje się często z tej najtwardszej strony: próby albo pokusy.

Pokusa jest burzą, jak ta opisana w cudowny sposób w czwartej części Szóstej Symfonii, dla mnie najbardziej udanej symfonii Beethovena. Ta część wprowadza, antycypuje i opisuje burzę, która przychodzi i przechodzi. Przechodzi, i wszystko kończy się słodyczą rzeczy, które zostały uczynione.

Tym niemniej jest tylko jeden sposób zachowania się w obliczu rzeczywistości, dzięki któremu rzeczy stają się przedmiotem albo lepiej podmiotem, przyczyną owej delikatności (czułości), dla której człowiek został stworzony: próby, które musimy przejść objawiają, potwierdzają wolę wychowawczą, pedagogiczną, z jaką Jezus odnawia ekspansję, eksplozję, proklamację swojej wielkości. I, w istocie, pobożność budzi podziw, czyli uwielbienie, a ono jest wielkim źródłem modlitwy.

Jeśli prawda komunikuje ci się łącznie z burzami, to aby przezwyciężyć burzę musisz być wierny temu, do czego przynależysz, do czego już przynależysz, bo uznałeś to za coś prawdziwego. Teraz nie uznajesz tego za prawdziwe tylko dlatego, że niebo zasnute jest dla ciebie chmurami, lecz - jeśli pozostaniesz wierny - bardzo łatwo zdarzyć się może, że staniesz się widzem wspaniałej rzeczy: prawdy tajemniczej i wiecznej, która dociera do ciebie jak światło porannej zorzy, albo jak promień słońca pośród kłębowiska chmur.


 
*
*
*
 


Enrico Ragii

Gatunkiem symfonicznym kompozytor XVIII stulecia zamierzał wypowiadać się przed bardzo szerokim audytorium; niemniej jednak ludzkość, do której zwracają się Symfonie Beethovena, nie była jedynie jakąś cząstką ludu: chodzi mu o świadomość pojedynczego człowieka i nieskończone pragnienia jego serca. Generalny wydźwięk V Symfonii przywołuje na myśl patos i uniesienie (wrzawę) walnego zebrania, a jednak wyraża i budzi to, czego człowiek szuka w głębi: sens wszystkiego. Ta Symfonia budzi nieskończone pragnienie, zawołał zdumiony pisarz E.T.A. Hoffman w swojej recenzji Piątej Symfonii.

Epiczna inspiracja, patetyczna prostota, ścigające się powtórzenia, potęgowanie czynnika elementarnego, energiczne rytmy, imponująca monumentalność połączona z ekstremalnym zróżnicowaniem wewnętrznym, oto cechy charakterystyczne V Symfonii, skomponowanej przez Beethovena pomiędzy 1804 a 1808 r. (prawykonanie miało miejsce w grudniu tegoż roku, pod batutą samego kompozytora). Symfonia wybitnie nadaje się do wyrażenia tego, co wielkie, świąteczne, podniosłe, recytowała na głos teoria muzyki ówczesnej epoki. Właśnie tak, jak zachowuje się Beethoven, którego muzyka wydaje się z impetem płynąć ku ujściu, jak wezbrana rzeka. Nigdy muzyka nie przedstawiała tak dosłownie "ludzkiego ja w działaniu": Beethoven przenika cię, zasypuje pytaniami, wstrząsa twoim ja i żąda odpowiedzi, zajęcia stanowiska. Nie możesz pozostać obojętnym.

Beethoven przejmuje tradycję (formy, gatunki, struktury, motywy, lekcję Haydna i Mozarta), ale wypełnia ją oczekiwaniami osobistymi, dążeniami i pytaniami, przesłaniami i misją, niezwykłymi treściami, do tego stopnia, że pojemnik "Symfonia" napręża się i deformuje. Muzyce powierza Beethoven wszystkie swoje wymogi, nie wyłączając żadnego. Mozart pisał utwór, konstruując go na miarę artysty, który miał go potem wykonać; Beethoven nie przejmuje się tym i zmusza wszystkich, wykonawców i słuchaczy, aby podążali za nim jego niedostępnymi ścieżkami. W Scherzo Piątej Symfonii wiolonczele i kontrabasy grają tak jak nigdy dotąd nie grały, wyczerpując aż do końca swoje wielorakie możliwości.

V Symfonia jest nadzwyczajną manifestacją siły, ekscytacji, ryzyka, wirtuozerii, która staje się dramatem, walką. Symbolicznie przebieg Piątej Symfonii prowadzi nas od dramatu części pierwszej do pozytywnego rozwiązania w zakończeniu.


I. ALLEGRO CON BRIO
Ekspozycja 0:00 - 2:57

V Symfonia rozpoczyna się motto złożonym z pięciu zaledwie nut, słynnym "Losem pukającym do wrót", według sugestywnej interpretacji, autorstwa Antoniego Schindlera, przyjaciela i niezastąpionego znawcę Beethovena. Chodzi o jakiś gest porywczy, gwałtowny, podobny do erupcji wulkanu, który wyrzuca ku niebu kamienie i lawę. Przez całą pierwszą część ten wyrazisty rytm stale nam towarzyszy. Ex abrupto Beethoven rzuca nas na rozpalony piec: motyw przewodni krąży pomiędzy instrumentami orkiestry jak łuk który się napina, jak fala, która wibruje; nie zna odcienie (modulacji), pęknięć, wyłania się i znika pod falami orkiestry. Forma jest sucha, zwięzła, treściwa: krótkie wejście rogów (00:46) i (w smyczkach) już pojawia się drugi temat: słodki, łagodny, gorący śpiew, który nabrzmiewa i zaraz ustępuje, w kontraście do rytmicznych uderzeń tematu pierwszego (choć wyprowadzony z niego!): te dwie zasady skazane są na walkę, i na spotkania: Los i sen, które stają naprzeciw siebie: kto zwycięży? Krótka ekspozycja powtórzona jest dwukrotnie.


Przetworzenie 2:57-4:21

Początkowy motyw złożony z czterech nut otwiera na oścież bramę Przetworzenia. To on właśnie - motyw przewodni - poddany zostaje obróbce, eksperymentom brzmieniowym, zostaje wystawiony na próbę, wspina się ścieżkami ku górze i brnie przez gęsty las (kontrapunktycznie). Od czasu do czasu pojawia się władczo, gdy atmosfera wydawała się rozpogodzona.


Repryza 4:21-6:45

Tutaj repryza nie rozbrzmiewa jako końcowa przystań, lecz jako powrót do punktu wyjścia: poszukiwane drogi nie rozwiązały dramatu. Potrzeba innego punktu widzenia, nowego spojrzenia: głos oboju, pełen smutku i współczucia (4:41) rozbrzmiewa nad ludzkimi zdarzeniami, i z daleka spogląda na wielki teatr świata w poszukiwaniu kojącej mety. Jest to króciutki recytatyw, który medytuje nad zbliżającym się końcem; ale to tylko chwila: dramat Losu zjawia się nieuchronnie na powrót.

Koda 6:45-7:35

Beethoven podkreśla ideę niespełnienia (niedokończenia) utworu, zwodząc słuchacza sztucznymi kontynuacjami, powtórzeniami gestu początkowego, climax natychmiast porzucanymi.


II. ANDANTE CON MOTO

Panuje tu klimat taki jak w greckiej tragedii: podniosły, świąteczny, komunikujący prawdy istotne, które przemawiają wprost do serca. Nie ma miejsca na żadne zbędne słowo. Pierwszy temat jest powabny i potoczysty (płynny), powierzony ciemnym kolorom skrzypiec i wiolonczel. Temat drugi (1:16) jest ruchem wyzwolenia, ręka która powoli wznosi się ku niebu, aby o coś poprosić. Temat pierwszy poddany jest pierwszej wariacji (2:00), płynnej i pewnej jak alpejski potok. Druga wariacja pierwszego tematu (3:58) z subtelnymi wieńcami skrzypiec i wiolonczel. Repryza (powtórzenie) drugiego tematu (5:58), jeszcze bardziej podniosła, epicka, heroiczna. Trzecia wariacja w trybie mollowym, szlochająca, pełna żalu, otwarta na jakąkolwiek propozycję pomocy. Czwarta imponująca wariacja pierwszego tematu (7:25).


III. ALLEGRO

Posępny motyw (wiolonczele i kontrabasy w unisonie) wydaje się zabarwiać scenę ciemnymi kolorami i rzucać pytanie. Czy jesteśmy w miejscu innym od dotychczasowych? Rogi przypominają nam o rzeczywistości (0:22): motyw inicjujący Symfonii, zmodyfikowany rytmicznie panuje również w tej części, staje się teraz donośny, królewski. Całe to Allegro cechuje przeplatanie się heraldycznych odgłosów z tajemniczym potęgowaniem orkiestrowych ciemności. Nagle (1:52) wybuch żywiołowości, w energicznym fugato, które zaraża resztę instrumentów, przenikając je ze swą fantastyczną i piorunującą pasją. Powtórzenie początku (3:28). Długa Coda (4:44), na ciemnym pedale basów, z uderzeniami w kotły, gromadzi energię nie do zniesienia.


IV. ALLEGRO

Cała, wcześniej wywołana energia znajduje swoje naturalne ujście. Jesteśmy świadkami tryumfu, apoteozy, pełnego zwycięstwa, ogłoszonego z podium, zbudowanego przez Beethovena w środku placu. Triada w trybie durowym wznosi się jak wysoki mur, jasny, pełen złota. Druga idea tematyczna (0:34) jest kontynuacją tego zwycięskiego ducha tematu pierwszego. W rytmie wojennym pojawiają się potem inne potężne idee melodyczne: Beethoven zużywa całą swoją energię, rzucając się w tego rodzaju nadmiar tematów, przechodząc od egzaltacji ku krańcowo dramatycznemu napięciu. Repryza (6:18) prowadzi nas na powrót w dobrze nam już znany klimat podniosłości, chwały. Finałowe Presto (9:35) jest epifanią kadencji doskonałych: nikt nigdy nie powtórzył sto razy z rzędu tego samego gestu finalnego.

wydrukuj   wyślij link