Onorato GRASSI
Nieskończoność w jednym pokoju
Biuletyn CL 5-6 (38-39) wrzesień-grudzień 1997

Trzydzieści lat temu, Time poświęcił swoją jedną okładkę "śmierci Boga". Na czarnym tle było pytanie czcionką z dużych czerwonych liter: Bóg umarł? Następnie proponował świecką kwestię, która stała się wielką aktualnością, nie tylko dla teologów i wierzących, ale dla kultury w ogólności, zapowiadając to, co Bonhoeffer zdefiniował jako "czas niczyjej religii".

Wiele wody upłynęło, od tego czasu, u źródeł pokoleń często różnych, nieprzewidywanych wydarzeń historycznych, radykalnych przekształceń kulturalnych i społecznych. Wiele dramatycznych proroctw okazało się fałszywymi. Wiele naiwnych "nadziei" zostało zawiedzionych. Wiele alarmujących przewidywań było zmuszonych zmierzyć się z rzeczywistością bardziej kompleksową i różną od tej opisywanej u mądrych i sławnych uczonych.

Religia nie straciła wigoru. W Europie trzy czwarte populacji deklaruje przynależność do religii. U nas, 88% spośród Włochów określa się jako "katolik" i 84%, wierzy, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Odniesienie (wzorzec) religijny jest prerogatywą człowieka współczesnego. Ateizm i agnostycyzm są fenomenami mniejszościowymi.

Jednak procesy dechrystianizacji czy sekularyzacji nie zatrzymały się. Wręcz przeciwnie, posuwają naprzód i może niedaleki jest dzień, w którym odwróci się strona: "wierzenia środowiskowe" zostaną porzucone, atawistyczne przekonania wypłyną w słońcu nowych kostiumów i nowych interesów. I to może zaistnieć, w dużej mierze, z powodu tego, że odpowiedź religijna będzie odpowiedzią na pytanie którego się nie stawia. Albo, będzie stwierdzeniem, nakazem, doktryną, sugestią i zaleceniem ale nie "odpowiedzią". W takiej roli, religia, dociera do egzystencji ludzkiej i jakoś ją napełnia, ale przestaje mieć do czynienia z racją życia człowieka i jego zaangażowaniem w rzeczywistość.

Prawdziwym niebezpieczeństwem dla religii nie jest, przede wszystkim, wyeliminowanie kultów, miejsc, książek, instytucji, które od wielu wieków mają znaczenie, ale zniesienie w obecnym czasie bardziej praktyczne niż teoretyczne -pytań fundamentalnych, które ożywiają serce człowieka i w tym co człowieka konstytuuje, we właściwym sensie.

Ostatnio ktoś z ex dyrektorów pewnego dziennika próbował rozpatrywać te pytania, żeby zaraz skonkludować, że może się i musi się żyć bez tych pytań. Reklama, sarkastyczne szyderstwa, także ta w RAI ("skąd pochodzimy? gdzie idziemy? i przede wszystkim jaki pociąg weźmiemy?"), płacona za pieniądze podatników. Nie wiele inne jest zachowanie pewnego uczonego, który w trakcie wywiadu, zadeklarował nie pretendować do "nadania sensu rzeczom" ani "dania odpowiedzi na pytania, których celu nie pojmuje".

To, co czasem przedstawia się jako problem indywidualny, wyczerpany w intymności świadomości, znajduje jednak precyzyjne porównania w szerszym kontekście, kulturalnym i etycznym, naszej cywilizacji. Porzucenie pytań fundamentalnych dotyczących egzystencji, działanie jako opcja osobista, porusza się faktycznie wewnątrz paradygmatu politycznego, który cechuje społeczeństwo nowoczesne. To przejście zostało wnikliwie zanalizowane przez Rinholda Niebuhra w The Natureand Destiny of Man (II,8), gdzie potwierdza się, że "w wymiarze, w którym współczesna tolerancja została osiągnięta wypierając religię, może oprzeć się po prostu na obojętności w konfrontacji z problemami fundamentalnymi życia i historii, którymi religia się zajmuje". Taka obojętność, źródło wielu innych obojętności, jest przyczyną nieodpowiedzialności w konfrontacji z kwestiami ostatecznymi i, z innej strony, z łatwością jest za absolutyzacją szczegółowych aspektów życia i za koncepcjami egzystencji częściowymi i prowizorycznymi.

Ale jest jeszcze inny problem. Ktoś, także ostatnio, zasugerował zaprzestanie zajmowania się rzeczami większymi od nas, by poświęcić się całkowicie rzeczom tego świata; nieskończoność byłaby faktycznie sprawą naszego niepokoju (lęku, udręki), skończoność, byłaby rzekomo jedynym lekarstwem dla naszego zdrowia i prawości. Jednak, po uporządkowaniu rzeczy skończonych naszego pokoju, po zdobyciu porządku pacyfistycznego, nie pozostanie nic więcej do zrobienia?

Kiedy więc przez przypadek otworzymy okno i zobaczymy, że jest świat na zewnątrz, z którym rzeczy skończone naszego pokoju mają związek; i ten świat jest wielki i nasze rzeczy zaczynają być w większości objęte w relacji w wielości przedmiotów, które odkryjemy. I w ten sposób, idąc dalej, ~po krótkim lub dłuższym czasie, wyłoni się pytanie o to, co wiąże wszystkie te rzeczy, dlaczego one istnieją, jaki sens ma wszystko to, co widzimy, dotykamy i doświadczamy. Wrócimy do naszego pokoju i, myśląc o tych pytaniach, powtórnie uporządkujemy rzeczy skończone, które tam zostawiliśmy.

wydrukuj   wyślij link