W Strefie Gazy sytuacja pozostaje w zawieszeniu.
Palestyńczycy wstrzymują się z zajęciem stanowiska,
Antonio Picasso, Il Riformista, 6 lutego 2011

"Niespodzianki, jakie szykuje nam Środkowy Wschód, niekoniecznie muszą być niemiłe". Choć ostrożnie, ojciec Pierbattista Pizzaballa, kustosz Ziemi Świętej, określa wydarzenia w Tunezji i Egipcie jako epokowy zwrot. Brat franciszkanin, 46-latek pochodzący z Bergamo, stoi na czele przedstawicielstwa Braci mniejszych w Jerozolimie od 2001 roku. Uczniowie świętego Franciszka z Asyżu obecni są w Ziemi Świętej, aby wspierać dialog międzyreligijny i budować drogę pokoju dla wszystkich dusz społeczeństwa bliskowschodniego. Ostatnia dekada była z pewnością trudna. Dla Kustodii, jak i dla tych wszystkich, którzy żyją na Środkowym Wschodzie. Charakteryzowały ją przede wszystkim różne dramatyczne wydarzenia. Dzisiejsza rewolucja w Kairze zdaje się być pierwszym wydarzeniem zwiastującym przeciwną tendencję.

Ojcze, co się dzieje?

Za wcześnie, by o tym mówić. Z jednej strony nie można zaprzeczyć, że perspektywy są niepewne. To jest przyczyna zaniepokojenia tych, którzy realistycznie obserwują to, co się dzieje. Z drugiej strony, świeżość i piękno manifestacji na placu stanowią moment przełamania niewzruszoności reżimów, które decydowały o życiu politycznym na Środkowym Wschodzie od kilkudziesięciu lat.

Jakie są reakcje mieszkańców Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu na wydarzenia w Kairze?

To rzeczywistość zupełnie odmienna od egipskiej. Oczywiście zbiorowa euforia dochodzi także i tu. Przede wszystkim jednak rzuca się w oczy powszechna ostrożność. W Kairze próbuje się obalić reżim utwierdzony na własnych pozycjach. W Ramallah i w Strefie Gazy sytuacja jest odmienna. Jako że Palestyńczycy są tego świadomi, zwlekają z przyjęciem określonej linii działania.

W Europie i Stanach Zjednoczonych protesty w Kairze są śledzone z niepokojem. Istnieją obawy, że po Mubaraku nadejdą rządy inspirowane islamskim fundamentalizmem.

Sądzę, że w chwili obecnej powinno się zwrócić największą uwagę na wydarzenia bieżące i ich bezpośrednie skutki. Odejście egipskiego prezydenta nie jest jeszcze pewne; przede wszystkim nie należy snuć długoterminowych, katastroficznych przewidywań. Egipt i cały region uczą, że lokalne zmiany polityczne mogą zacząć się w jednym kierunku, a rozwinąć w zupełnie innym. Jeśli ktoś stara się przekonać samego siebie, że rewolucja egipska doprowadzi do ustanowienia fundamentalistycznego islamskiego reżimu, daje wyraz swojej pesymistycznej wizji świata.

Jak zatem powinno się postąpić?

Należy przyjąć to, co się dzieje, jako moment, w którym pojawia się coś nowego. Na Środkowym Wschodzie nie ma miejsca na "albo-albo", ale na "i to-i to". W odróżnieniu od polityki zachodniej, w której wybory są dychotomiczne i wzajemnie się wykluczające, tu klasa rządząca i społeczeństwo obywatelskie dążą do pozostawienia wszystkich dróg otwartych.

Jak Ojciec ocenia zatem deklarację Bractwa Muzułmańskiego, że nie zamierza ono starać się o przejęcie władzy w Kairze?

To jest także tylko jedna z możliwości.

Co ryzykują w tym kontekście chrześcijanie?

Dla Kościołów bliskowschodnich sytuacja daleka jest od stabilności. Ryzyko pogorszenia się współżycia z większością muzułmańską jest konkretne. Ale to wiedzieliśmy, zanim jeszcze zaczęła się rewolta. Logiczne jest, że jeśli przyszłość tych krajów będzie kształtowana przez rządy inspirujące się Koranem, trudności życia codziennego chrześcijan się zwiększą. Jest to jednak tylko ewentualny scenariusz. Nie pewnik. Moim zdaniem potrzebne jest co najmniej kilka lat, żeby to, co właśnie się dzieje, zostało naprawdę przetrawione.

wydrukuj   wyślij link